Blog

Po pierwsze, przeciwciała nie zawsze skutecznie neutralizują wirusy

Po pierwsze, przeciwciała nie zawsze skutecznie neutralizują wirusy

Te problemy – ciągła porażka testów, wysychające łańcuchy dostaw, nieustanna presja na szpitale – powinny złagodzić wszelkie zniecierpliwienie związane z ponownym otwarciem kraju. Nie będzie oczywistego momentu, w którym wszystko będzie pod kontrolą i normalne życie będzie mogło bezpiecznie powrócić. Nawet po spadku liczby przypadków i śmiertelności wyzwania pandemii będą kontynuowane i nie ustąpią samoczynnie. W końcu, pomimo obszernych ostrzeżeń, Stany Zjednoczone nie przewidziały, co się stanie, gdy koronawirus zapuka do ich drzwi. Nie może sobie pozwolić na ponowne popełnienie tego błędu. Zanim wiosna się skończy, potrzebuje planu na lato i jesień.

II. Rekalibracja

Jest dobry powód, aby powoli i metodycznie ponownie otwierać Stany Zjednoczone. Kiedy pandemia uderzyła po raz pierwszy, w nagłej panice wprowadzono szeroki zakres środków dystansowania społecznego – zamykanie biur, zamykanie szkół, zakaz masowych zgromadzeń, wdrażanie nakazów pozostania w domu. Pospieszne wdrożenie było konieczne, ale utrudniło ustalenie, które środki rzeczywiście mają znaczenie. Najbliższe miesiące stwarzają okazję, aby się przekonać. Społeczności mogą stopniowo łagodzić ograniczenia i sprawdzać, czy wirus utrzymuje się na wolnym ogniu, czy powraca do wrzenia. Kiedy wirus powraca, przywódcy polityczni powinni być w stanie podejmować bardziej świadome decyzje o tym, które dźwignie przestawić. „Powinniśmy bezwzględnie rzucić wszystko, co możemy, aby to rozgryźć” – powiedziała Jessica Metcalf, ekolog chorób zakaźnych w produktopinie Princeton.

Najważniejszym brakiem informacji i tym, który najbardziej dramatycznie kształtuje opcje narodu, jest odsetek osób faktycznie zarażonych. Jak dotąd Stany Zjednoczone mają ponad 576 000 potwierdzonych przypadków. Ale między brakiem testów a nieznanym odsetkiem osób, które doświadczają łagodnych lub nieistniejących objawów, prawdziwa liczba przypadków jest domysłem.

Jest prosty sposób, żeby się dowiedzieć. Kiedy ktoś jest zarażony, jego układ odpornościowy wytwarza cząsteczki obronne zwane przeciwciałami, które rozpoznają (i z nadzieją neutralizują) wirusa. Te przeciwciała przetrwają po usunięciu infekcji i teoretycznie powinny zapewnić pewien stopień trwałej odporności. Wykrywając takie przeciwciała za pomocą tak zwanych testów serologicznych, naukowcy mogą wywnioskować, ile osób zostało zarażonych w ciągu ostatnich miesięcy. (Testy serologiczne różnią się od testów diagnostycznych, które wyszukują fragmenty materiału genetycznego koronawirusa, aby ustalić, kto jest teraz zarażony.) Takie „serobadania” trwają i chociaż pojawiły się wstępne dane, nie dają jeszcze jednoznacznego obrazu . W niemieckim mieście, które w lutym stało się gorącym punktem epidemii w kraju, około 15 procent ludzi zostało zarażonych; w hrabstwie Kolorado liczba ta wynosi od 0,4 do 1,5 procent.

Przeczytaj: Co musisz wiedzieć o koronawirusie

Jeśli okaże się, że, powiedzmy, 20 procent Stanów Zjednoczonych zostało zarażonych, oznaczałoby to, że koronawirus jest bardziej przenośny, ale mniej śmiertelny, niż sądzą naukowcy. Oznaczałoby to również, że rozsądna część kraju ma pewien immunitet. Gdyby tę proporcję można było powoli i bezpiecznie podnieść do poziomu niezbędnego dla odporności stada — 60 do 80 procent, w zależności od przenoszenia wirusa — Stany Zjednoczone mogą nie musieć czekać na szczepionkę. Jednak jeśli tylko 1 do 5 procent populacji zostało zarażonych – zakres, który wielu badaczy uważa za bardziej prawdopodobny – oznaczałoby to, że „jest to naprawdę niszczycielski wirus i nie zbudowaliśmy prawdziwej odporności populacji” – powiedział Michael Mina. epidemiolog i immunolog na Harvardzie. „W takim razie jesteśmy w poważnych tarapatach, jeśli chodzi o to, jak iść naprzód”.

Nawet w optymistycznym scenariuszu szybki i całkowity powrót do normalności byłby nierozsądny. I nawet w pesymistycznym scenariuszu kontrolowanie przyszłych epidemii powinno być nadal możliwe, ale tylko dzięki ogromnemu wysiłkowi zdrowia publicznego. Epidemiolodzy musieliby przeprowadzić testy diagnostyczne na każdym z objawami podobnymi do COVID-19, poddać kwarantannie osoby zarażone, prześledzić wszystkich, z którymi ludzie mieli kontakt w poprzednim tygodniu, a także poddać te kontakty kwarantannie lub też je przetestować. Są to standardowe filary zdrowia publicznego, ale komplikuje je zdolność koronawirusa do rozprzestrzeniania się przez kilka dni, zanim wywoła objawy. Każda zarażona osoba ma wiele potencjalnych kontaktów i mogła nieświadomie zainfekować wiele z nich.

Śledzenie takiego patogenu wymaga wielu ludzi, ale z powodu chronicznego niedofinansowania lokalne wydziały zdrowia w USA straciły ponad 55 000 pracowników w latach 2008-2017. W przypadku ich nieobecności korpus wolontariuszy mógłby zostać szybko przeszkolony w zakresie śledzenia kontaktów, ponieważ Gubernator Massachusetts Charlie Baker planuje to zrobić. „Może to być okazja do sprowadzenia ludzi, którzy niedawno zostali bezrobotni – wysiłek wojenny, w którym ludzie nie wykonują swojej normalnej pracy” – powiedziała Crystal Watson z Johns Hopkins Center for Health Security.

Przeczytaj: Technologia, która może uwolnić Amerykę z kwarantanny

Jeśli nie będzie wystarczającej liczby testów, co wydaje się prawdopodobne w najbliższym czasie, urzędnicy służby zdrowia mogą skupić swoją uwagę na poszukiwaniu nagłych objawów grypopodobnych lub mniej ortodoksyjnych wskaźników, takich jak zatłoczone parkingi szpitalne i odwołania restauracji. Co bardziej kontrowersyjne, mogli szybko śledzić kontakty zarażonej osoby, porównując jej aktywność telefoniczną z aktywnością innych osób w tym samym obszarze. Jak pokazały Korea Południowa i Singapur, takie metody wyraźnie działają. Niewątpliwie budzą one obawy dotyczące prywatności, ale jak twierdzi mój kolega Derek Thompson: „W porównaniu z naszym obecnym koszmarem, strategiczne poświęcanie naszej prywatności może być najlepszym sposobem ochrony innych wolności”.

Gdy Stany Zjednoczone poprawią się w śledzeniu koronawirusa, będą mogły elastyczniej i precyzyjniej wykorzystywać dystans społeczny. Liczba COVID-19 może znaleźć się w wieczornym raporcie pogodowym, powiedział Stephen Kissler, modelarz chorób zakaźnych na Harvardzie. „W ten sam sposób, w jaki miasta wydają nakazy ewakuacji na kilka dni przed uderzeniem huraganu, mogą wydać nakazy oddalenia się na kilka dni przed osiągnięciem progu, który groziłby przeciążeniem naszych oddziałów intensywnej terapii” – dodał.

Istnieje jednak ryzyko, że próbujesz być zbyt sprytny. Dylan Morris z Princeton, który również modeluje choroby zakaźne, zauważa, że ​​gwałtownie rosnące epidemie są nie tylko trudniejsze, ale i bardziej ryzykowne w kontrolowaniu. Niewielkie opóźnienia w działaniu mogą mieć ogromne konsekwencje, o czym w zeszłym miesiącu dowiedziała się Wielka Brytania. Opierając się zbyt mocno na modelach, rząd brytyjski uważał, że może precyzyjnie kontrolować rozprzestrzenianie się COVID-19, wprowadzając ograniczenia społeczne w starannie wybranych momentach. Jego pycha doprowadziła do znacznego wzrostu liczby przypadków. Teraz, gdy Stany Zjednoczone spowalniają pandemię, łagodne złagodzenie dystansu społecznego byłoby bezpieczniejsze, argumentuje Morris, niż powrót do normalnego biznesu, gdy małe błędy mogą być katastrofalne. „Jeśli rozważymy, w jaki sposób znosimy ograniczenia, być może nigdy nie będziemy musieli wracać do blokady” – powiedział.

Przeczytaj: Cztery możliwe terminy powrotu życia do normy

Nakazy dotyczące pozostania w domu mogą wzrosnąć jako pierwsze, umożliwiając ponowne zjednoczenie się przyjaciół i rodziny. Małe firmy mogą ponownie otwierać się z ograniczeniami: biura mogą działać na zmiany i nadal w dużym stopniu polegać na telepracy, podczas gdy restauracje i bary mogą tworzyć więcej miejsca między stolikami. Szkoły mogą zostać wznowione, gdy naukowcy ustalą, czy dzieci faktycznie rozprzestrzeniają wirusa.

Proces ten może potrwać kilka tygodni, a nawet pod koniec żaden z ekspertów, z którymi rozmawiałem, nie czuł się komfortowo z powrotem zatłoczonych przestrzeni publicznych. Na przykład mapa drogowa Gottlieba zaleca, aby do czasu wyprodukowania szczepionki lub skutecznego leczenia spotkania towarzyskie były ograniczone do 50 osób lub mniej. Będzie to szczególnie trudne w dużych miastach: przeciętna ulica lub metro na Manhattanie to odpowiednik masowego zgromadzenia. Gdzie indziej koncerty, konferencje, obozy letnie, wiece polityczne, duże wesela i ważne wydarzenia sportowe mogą zostać zawieszone przynajmniej na ten rok. „Trudno mi wyobrazić sobie, że ktoś idzie do Fenway Park i siedzi z 30 000 fanów – to prawie na pewno będzie zły pomysł” – powiedział Ashish Jha, internista i ekspert ds. Zdrowia publicznego na Harvardzie. „To nie będzie wyglądać jak normalne lato w Ameryce”.

III. Wzmocnienia

Podczas długiego oczekiwania na szczepionkę inne środki zaradcze mogą prawdopodobnie zmniejszyć zagrożenie COVID-19. Najprostszym z nich jest maska ​​na twarz. Wciąż brakuje masek medycznych i należy je zarezerwować dla pracowników służby zdrowia. Ale domowe alternatywy mogą pomóc spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa, w mniejszym stopniu zapobiegając zarażeniu zdrowych użytkowników, a w większym powstrzymując nieświadomie chorych użytkowników przed zarażaniem innych. Jak pisałem na początku tego miesiąca, maski są zarówno symbolami, jak i tarczami. W krajach Azji Wschodniej, gdzie są powszechnie noszone, oznaczają obywatelską postawę i sumienność. Wraz ze wzrostem ich użycia w krajach zachodnich, mogą wysłać wiadomość, że społeczeństwo zbiorowo działa przeciwko poważnemu zagrożeniu.

Skuteczne leczenie nowego koronawirusa może również osłabić żądło przyszłych epidemii. Jak donosi moja koleżanka Sarah Zhang: „Ponad 100 istniejących i eksperymentalnych leków jest testowanych pod kątem COVID-19”. Ale jest mało prawdopodobne, że którykolwiek z nich byłby całkowitym lekarstwem w taki sposób, w jaki antybiotyki mogą być na infekcje bakteryjne. (Antybiotyki nie działają przeciwko wirusom). Częściowo dlatego, że wirusy są prostsze niż bakterie i mają mniej podatności do wykorzystania. Wirusy również częściej niż bakterie faktycznie niszczą nasze komórki; zanim pojawią się objawy, wirusy spowodowały wiele uszkodzeń tkanek, których nie można łatwo odwrócić. I jest bardziej prawdopodobne, że wywołają burze cytokinowe – masywne nadmierne reakcje układu odpornościowego, które powodują więcej szkód niż infekcje, które próbują usunąć. „Prawdopodobnie środek terapeutyczny zapewniłby tylko dodatkowe korzyści w stosunku do kręgosłupa wspierającej opieki medycznej” – powiedziała Luciana Borio, lekarz, który służył w biurze Rady Bezpieczeństwa Narodowego ds. przygotowań na wypadek pandemii, które zostało w dużej mierze rozwiązane w 2018 roku. Na przykład Tamiflu, skraca infekcje grypy o zaledwie dzień lub dwa i działa najlepiej, jeśli jest przyjmowany przed pojawieniem się objawów lub wkrótce po. Podobny lek nie zniwelowałby konieczności szczepienia ani w pełni zneutralizowałby zagrożenie koronawirusem.

Przeczytaj: Najlepsze nadzieje na lek na koronawirusa

Bardziej realistycznie, leczenie może dać krytycznie chorym pacjentom większą szansę na przeżycie lub uniemożliwić niektórym osobom z wczesnymi objawami w ogóle potrzebę intensywnej opieki. Każda z nich byłaby ważną wygraną. „Jeśli ludzie czują się przytłoczeni w domu, a [lek anty-COVID-19] może zmniejszyć ich ryzyko przejścia do hospitalizacji z 20 do 10 procent, byłoby to jak ogromna ucieczka do domu” – powiedział Jha.

Nawet bez leków przeciwwirusowych wielu pacjentów z COVID-19 wyzdrowieje samodzielnie. Jeśli zachowają przeciwciała, które zapewniają trwałą odporność na koronawirusa, mogą swobodnie pracować, wspierać pracowników służby zdrowia lub opiekować się osobami starszymi i innymi wrażliwymi grupami. Kilka krajów, w tym Stany Zjednoczone, ma teraz nadzieję na zidentyfikowanie osób odpornych za pomocą testów serologicznych i potwierdzenie ich statusu za pomocą „paszportów odporności”, podobnych do żółtej karty wydawanej po szczepieniu przeciwko żółtej febrze. Ale taki system boryka się z wieloma poważnymi problemami.

Po pierwsze, przeciwciała nie zawsze skutecznie neutralizują wirusy. Jeśli wyobrazisz sobie koronawirusa jako samochód, przeciwciało może przeciąć jego opony lub po prostu zakleić wycieraczki – a proste testy serologiczne nie mogą stwierdzić, które. Po drugie, nawet jeśli przeciwciała są odpowiedniego rodzaju, nikt nie wie, jakiego stężenia potrzebujesz, aby zapewnić odporność. „Nawet w przypadku chorób, które badamy od ponad 100 lat, takich jak krztusiec, nadal nie wiemy, jaki poziom przeciwciał wskazywałby, że będziesz chroniony, jeśli zostaniesz ponownie wystawiony” – powiedział Sam Scarpino z Northeastern University, który bada dynamikę chorób zakaźnych. Jedynym sposobem, aby się tego dowiedzieć, są długie studia.

Po trzecie, testy serologiczne pod kątem nowego koronawirusa mogą być bardzo mylące dla poszczególnych osób. Weźmy pod uwagę test opracowany przez firmę Cellex — jedyny jak dotąd z autoryzacją FDA do użycia w sytuacjach awaryjnych. Test ma 93,8% szans na prawidłową identyfikację osób z przeciwciałami przeciwko nowemu koronawirusowi i 95,6% szans na prawidłową identyfikację osób, którym brakuje tych przeciwciał. Liczby te brzmią świetnie, ale gdyby tylko mniejszość Amerykanów została zarażona, test zwróciłby znacznie więcej fałszywych trafień niż prawdziwych. Ujmijmy to w ten sposób: jeśli masz pozytywny wynik, prawdopodobieństwo, że faktycznie masz jakiekolwiek odpowiednie przeciwciała, wynosi mniej więcej jeden do dwóch, jeśli zarażonych jest 5 procent Stanów Zjednoczonych, i tylko jeden na sześć, jeśli zarażony jest tylko 1%. Naukowcy mogą skorygować te błędy, jeśli użyją testów serologicznych do oceny odporności w populacji, ale jest to znacznie trudniejsze w przypadku każdej osoby.

Wreszcie, każdy certyfikat, który daje specjalny status, taki jak możliwość pracy w czasie, gdy inni są poddawani kwarantannie, stworzy zachętę dla ludzi do celowego zarażania się lub oszukiwania systemu podróbkami. Paszporty odporności niesprawiedliwie „faworyzują osoby, które nie przestrzegały dystansu społecznego i wcześnie zachorowały” – powiedziała Alexandra Phelan z Georgetown University, która zajmuje się kwestiami prawnymi i politycznymi związanymi z chorobami zakaźnymi. A „pomysł, że istniałby punkt środkowy, w którym niektórzy ludzie mogliby odzyskać prawo do bycia obywatelami, a inni nie, jest w rzeczywistości systemem apartheidu” – powiedziała Sharon Abramowitz, konsultantka z UNICEF, która bada reakcje społeczności na pandemie. „Może służyć konkretnym celom związanym ze zdrowiem publicznym, ale w tym społeczeństwie byłoby bardzo problematyczne”. Historia potwierdza tę obawę: kiedy żółta febra uderzyła w amerykańskie południe w XIX wieku, „immunoprzywilej” pogorszył istniejące formy dyskryminacji, jednocześnie tworząc nowe.

Pomijając paszporty i testy przeciwciał, rozsądne jest założenie, że osoba, która wyzdrowieje z COVID-19, będzie mniej podatna na ponowne zarażenie (przez pewien czas, który jest nadal niejasny). „Ale nie możemy zakładać, że nie przyniesiesz tego wirusa komuś innemu” – powiedziała Mina, immunolog z Harvardu. „Obawiam się, że wielu pracodawców po prostu zakłada, że ​​posiadanie przeciwciał lub bycie zarażonym oznacza, że ​​możesz wrócić do pracy”. Fałszywe poczucie bezpieczeństwa może przyspieszyć rozprzestrzenianie się wirusa podczas przyszłych wzrostów, zwłaszcza jeśli ludzie ignorują nakazy dystansujące społecznie, błędnie wierząc, że są odporni.

Przeczytaj: Niekończąca się liczba ciał

Te problemy mogą być do przezwyciężenia. Stany Zjednoczone są nadal potęgą naukową i biomedyczną. Aby zebrać tę władzę, potrzebna jest ogromna, skoordynowana, kierowana przez rząd inicjatywa, aby znaleźć najsprytniejsze sposoby kontrolowania COVID-19 — współczesnego programu Apollo. Nie ma takiego programu. Byli urzędnicy z czasów Trumpa i Obamy opublikowali szczegółowe plany. Elizabeth Warren jest na swojej trzeciej iteracji. Ale Biały Dom albo nie ma strategii, albo postanowił jej nie ujawniać.

Bez jednoczącej wizji gubernatorzy i burmistrzowie zostali zmuszeni do samodzielnego radzenia sobie z pandemią.